poniedziałek, 17 grudnia 2012

Durarara - Shizuo x Izaya


Z nieba spadały delikatne białe płatki. Wszędzie panował mróz. Cała masa ludzi krążyła po mieście w ostatnim poszukiwaniu prezentów na święta. Czarnowłosy chłopak szedł sobie spokojnie z głową skierowaną ku niebu. Nagle wszedł w coś. Skierował swój wzrok na przeszkodę znajdującą się z przodu.
- Może sushi? – zapytał Simon pokazując mu swoją ofertę.
- Nie, nie. – odpowiedział czerwonooki machając rękoma.
- O, idziesz gdzieś? – Simon zrobił nieco zdziwioną minę, gdyż Izaya raczej nie miał przyjaciół, więc nie wiedział gdzie mógłby on pójść na wigilię.
- Wiesz… Pomyślałem, dlaczego by tu nie zrobić niespodzianki Shizu-chan? – tu uśmiechnął się złośliwie.
- Już widzę radość Shizuo.  – pomyślał Simon i wrócił do swojej pracy, obracając się wokoło, uśmiechając się do wszystkich i reklamując rosyjskie sushi. W całym mieście mimo późnej pory, było jasno od wszystkich ozdób oświetlających budynki.

***
- Shizuu-chaan  ^^  – zawołał czarnowłosy wbiegając skocznie po schodkach.
Blondwłosy gdy tylko usłyszał ten wredny głosik, dostał wścieklizny, pobiegł do drzwi i omal ich nie wyrwał otwierając.
- Czego chcesz, ty mała wredna pchło? – wycelował w niego tym pytaniem od samego progu.
- Święta są, przyszedłem złożyć ci życzenia. No wiesz… Zdrowia, szczęścia, spełnienia najskrytszych marzeń… - tu się zatrzymał i wbił wzrok w złotookiego szczerząc się wrednie.
- Moim marzeniem jest twoja śmierć, mendo. – Shizuo odwzajemnił spojrzenie wbijając złote oczy w czarnowłosego chłopaka. Izaya nie czekał na specjalne zaproszenie, tylko zanim blondyn zdążył się zorientować wślizgnął się do środka.
- Stój! Gdzie idziesz, kto ci pozwolił śmieciu?! – Shizuo już nie mógł panować nad emocjami mimo iż bardzo się starał. Zatrzasnął z całej siły drzwi i na jego nieszczęście nie wytrzymały one, także musiał chwilę się pomęczyć aby ustawić je chociaż prowizorycznie.
Izaya za to spokojnie ruszył swoim kroczkiem do salonu. Tam przystanął i zaczął się rozglądać po ładnie ustrojonym pokoju. Przy choince stał stół na którym stały dwa zestawy naczyń. Czarnowłosy zrobił lekko zdziwioną minę, gdyż nie spodziewał się że Shizuo może jeszcze z kimś spędzać święta. I wtedy dostał odpowiedź na pytanie: „tylko z kim?”, gdyż z kuchni wyszła śliczna blondynka niosąc tacę z piernikami. Gdy tylko zauważyła Izayę, stanęła bez ruchu. Oboje zdziwieni przypatrywali się sobie przez chwilę, dopóki do pokoju nie wparował już nieco opanowany Shizuo.
- Czego chcesz jeszcze? – niemal wykrzyczał blondyn, na co brunet przybliżył się trochę do niego i wyszeptał prosto w twarz:
- Ciebie. – minimalnie się odsunął i wyszczerzył usta w chytrym uśmiechu. Dziewczyna przyglądająca się tej scenie stwierdziła że tylko im przeszkadza i nie jest do niczego potrzebna, wypuściła trzymaną tacę i wybiegła z mieszkania, by po chwili wybuchnąć płaczem.
Heiwajima jeszcze bardziej wściekły że stracił towarzyszkę na dzisiejszy wieczór wymierzył pięścią w twarz czerwonookiego, ale ten zrobił unik i już zmierzał do stołu.
- No, Shizu-chan, wygląda na to że zostaliśmy tu zupełnie sami – odwrócił się przodem do blondyna i uśmiechnął się prowokacyjnie jak by chciał przekazać tym złotookiemu myśl: „zabawimy się?” (XD).
Shizuo starał się uspokoić. No trudno, będzie musiał spędzić te święta z wkurwiającą go pchłą. Poszedł do kuchni przynieść kolejną tacę z pierniczkami, które upiekł razem z dziewczyną poznaną kiedyś na spacerze w parku, i po dwa kubki z zieloną herbatą. Gdy już przyniósł wszystko do stołu i postawił, popatrzył na wygodnie już rozłożonego na krześle Izayę który wwiercał się w niego tym swoim irytującym spojrzeniem czerwonych oczu.
- czego chcesz? – warknął.
- już mówiłem. – i wyszczerzył się tak że niemal wszystkie zęby mu było widać.
- zamknij się. – mruknął już znudzonym tonem złotooki.
Jakoś wytrzymali ze sobą tą chwilę, gdy siedzieli naprzeciwko siebie i lustrowali się wzrokiem. Nagle Shizuo wstał od stołu.
- Jestem zmęczony. Pora żebyś wrócił już do siebie, i tak zaznałeś już za wiele dobroci tego dnia z mojej strony. Dobranoc. – i poszedł do sypialni by się położyć.
Ale Izaya ani myślał odpuścić i sobie pójść. Ruszył więc po cichu za blondynem i gdy dotarł już do pokoju obok, wślizgnął się do łóżka blondyna.
- Co ty tu robisz, śmieciu?! – zapytał zaskoczony i zdenerwowany Heiwajima czując obejmujące go ręce Orihary.
- Spełniam twoje marzenia i moje życzenie – uśmiechnął się chytrze. – nie masz ochoty? No przyznaj się że o tym myślisz jak na mnie patrzysz – Izaya teatralnie odwrócił wzrok i udał zawstydzenie.
- Nie pieprz. – ale już znalazł się bardzo blisko twarzy czerwonookiego. Czarnowłosy nie czekając na nic, cmoknął delikatnie w usta drugiego chłopaka, ale Shizu chciał czegoś więcej, przycisnął mocniej do siebie drobne ciało Izayi i wpił się chciwie w jego usta. Oriharze się to również spodobało więc odwzajemnił pocałunek. Spędzili noc bardzo aktywnie, w dość szybkim tempie posuwając się coraz dalej.

***
Blondyna obudziły promienie słońca wchodzące do pokoju przez okno. Przetarł zaspany oczy i poczuł coś ciepłego obok siebie. Spojrzał w tamtym kierunku i… o boże, Izaya. Bez większości części garderoby. Spojrzał na ziemię. Rzeczywiście leżały tam porozrzucane ich wszystkie ciuchy. A więc naprawdę… to nie był sen… Jeszcze raz spojrzał na śpiącego czarnowłosego, na którego twarzy widniał taki spokój… wyglądał tak niewinnie, aż trudno uwierzyć po tej nocy. Blondyn uśmiechnął się i przytulił do siebie czerwonookiego.
-  A co mi tam… Jeszcze tylko chwilę… - pomyślał i z powrotem zasnął.

***
Izaya obudził się a jego pierwszą myślą, tuż po tym jak poczuł na swojej skórze ciepły dotyk rąk przytulającego go blondyna, była: „myślałem jednak, że nie ulegniesz aż tak łatwo, Shizu-chan. Jednak potrafisz jeszcze zaskakiwać potworze.” Drugą jego myślą, a właściwie odczuciem był rozdzierający ból gdzieś z tyłu. „No tak…”

piątek, 19 października 2012

Death Note - Raito x Ryuuzaki


Ryuuzaki jak zwykle siedział przed komputerem, gdy nagle zadzwoniła jego komórka. Wyjął ją powoli z kieszeni i odczytał nadesłaną wiadomość: Teraz jest czas. Jeśli chcesz poznać moją prawdziwą osobowość przyjdź na dach. Kira.
Czarnowłosy spojrzał ze zdziwieniem na wiadomość. Odsunął krzesło od biurka, wstał i powoli szedł w stronę wejścia na dach. Wszędzie panowała już cisza, gdyż zbliżał się wieczór i wszyscy wrócili do domu. Jedna noga za drugą, powoli. Czarnooki mimo ciekawości nie spieszył się. Wreszcie, gdy dotarł na samą górę, pchnął drzwi i wyszedł na zewnątrz. Wstrząsnął nim dreszcz, gdy owiało go lodowate powietrze. Przeszedł kilka kroków. Wtedy zauważył ciemną postać stojącą na drugim końcu. Było na tyle ciemno, że z tej odległości nie mógł nawet stwierdzić płci osoby, chodź raczej, sądząc po dużych wymiarach był to chłopak. L postanowił podejść i sprawdzić tożsamość postaci. Przesuwał powoli bosymi stopami po podłożu drżąc z zimna. Był coraz bliżej i bliżej. Stanął przed postacią, która niewątpliwie była chłopakiem. Czarnowłosy stanął na palcach i zrzucił z głowy tajemniczej osoby kaptur. Ryuuzaki patrzał przez chwilę w milczeniu na uśmiechniętą z wyższością twarz Raita.
- Dlaczego mi się ujawniłeś?
- wiesz… Znudziło mi się już to życie. Zabijanie i zabijanie. Postanowiłem z tym skończyć. Jest to na twoją korzyść, nie cieszysz się? Ale… Mam jeszcze jedno przedśmiertne życzenie…
Na twarzy czarnookiego pojawiło się pytanie.
Raito powoli zbliżył się do Ryuuzakiego i nagle go przytulił. L nie spodziewając się żadnego takiego ruchu nie wiedział co zrobić i tylko stał nieruchomo. Po chwili, nie wiadomo jak, ciepłe usta brązowowłosego znalazły się na jego własnych. Nie myślał o tym co się dzieje, jedynie że jest mu dobrze, czując ciepło bijące od tego drugiego. Niespodziewanie ręka Raita znalazła się na plecach czarnowłosego i zjechała na dół ściągając mu spodnie. L sam się zdziwił ale nie stawiał żadnego oporu. Brązowowłosy wczuwając się już całkowicie w nastrój przejeżdżał pewnie po całym ciele Ryuuzakiego powodując u niego dreszcze. L zapragnął ponownego spotkania z ustami Raita. Stanął na palcach i wpił się w nie. Po chwili rozpiął koszulę brązowowłosego i zaczął jeździć językiem po jego nagim torsie. Jechał niżej i niżej, rozpiął mu zębami rozporek i zaczął go lizać. Raito cicho jęknął. Było mu dobrze. Chwycił czarnowłosego i ustawił go w taki sposób że L opierał się rękami o barierkę otaczającą dach i stał tyłem do brązowowłosego. Raito nagle, bez ostrzeżenia wbił się w Ryuuzakiego, na co ten odpowiedział głośnym jękiem. Odgłos ten spowodował jeszcze większe podniecenie brązowowłosego i zaczął on coraz szybciej poruszać się w swoim słodkim, pojękującym uke. Zawsze o tym marzył patrząc na ciało tego drobnego, na pozór tak słabego chłopaka.
Nagle obaj chłopcy usłyszeli odgłos otwieranych na dach drzwi i obaj spojrzeli w tamtą stronę. Wielki szok. Po dachu szedł tata brązowowłosego nie zauważając jeszcze zaistniałej między chłopakami sytuacji.
Raito wiedział co zrobi, było to okrutny zamiar, ale nie obchodziło go to. Słyszał jak stara barierka już wcześniej skrzypiała, a teraz w tej części przy której stali obluzował się jeden z przytrzymujących ją śrub. Raito ostatni raz pchnął czarnowłosego i wyszeptał „kocham cię”, zanim zlecieli z budynku w ciemność ulicy.
Pan Yagami patrząc w kartki szedł w stronę wcześniej widzianych ciemnych kształtów.
- bo wiesz Ryuuzaki, znalazłem coś w pokoju Raita… - w tym momencie podniósł wzrok i zobaczył że jest sam na dachu. Nie widział żadnych kształtów. Zastanowił się i zszedł na dół po schodach, myśląc że może mu się przywidziało.